Archeologia dla najmłodszych

Spójrzcie, proszę, oto ostroga. Każdy, kto choć raz w życiu siedział na koniu i usiłował skłonić go do ruszenia z miejsca, wie, że znacznie prościej jest motywować zwierzę do zwiększonego wysiłku naciskiem mięśni własnych łydek, niż tzw. palcatem (sztywny, skórzany bacik).

Na tej samej zasadzie, już od czasów starożytności, konnym wojownikom wygodniej było popędzać konie zapiętymi na butach ostrogami, niż trzymanym w dłoni pejczem, ponieważ w ten sposób mieli wolne ręce i mogli użyć ich do trzymania uprzęży czy też broni. Jeźdźcy osiągali pożądany efekt, „szturchając” swoje rumaki w okolicy pachwin właśnie za pomocą ostróg. Konie usiłowały pozbyć się nieprzyjemnego odczucia i rwały do przodu a przecież o to właśnie chodziło. Ostroga to nic innego jak metalowa pół - obejma założona na tył buta, zaopatrzona w wystający bodziec: dłuższy bolec albo ruchomą gwiazdkę zamocowaną w widełkach. Przypinano ją do buta w okolicach pięty za pomocą dwóch skórzanych pasków, z których jeden zakończony był sprzączką a drugi był na tę sprzączkę zapinany. Często wzmacniano dodatkowo zakończenie tegoż paska metalową ochroną o kształcie zbliżonym do „języczka” i stosowano tak zwaną przewleczkę, która miała zabezpieczyć ostrogę przed wypięciem się ze sprzączki w zamieszaniu bitewnym, podczas ucieczki lub pościgu. Przewleczka miała prostokątny otwór, przez który dało się przecisnąć koniec paska „w tę i z powrotem” ale który nie przepuszczał już powstałej w ten sposób pętli (gruby skórzany rzemień nie składa się gładko „na pół” jak np.: kartka papieru), co w rezultacie zapobiegało odpięciu się ostrogi i jej zagubieniu. Sprzączkę, zakończenie paska i przewleczkę nazywamy w archeologii garniturem ostrogi.
A to przewleczka.

 

Design Joanna Kobryń © Muzeum Zagłębia w Będzinie

MAPA STRONY