W poszukiwaniu naszyjnika Błękitnej Ludwiki – część trzecia

W poszukiwaniu naszyjnika Błękitnej Ludwiki – część trzecia

- Jestem pewna, że zapięcie naszyjnika zaczepiło o tkaninę, podobnie jak stało się to z moją spinką – wyjaśniała Ludwika swoim towarzyszkom.
- Więc gdzie może być teraz? – zapytała Anna. – Czy to stare, barokowe lustro nie powiedziało ci, gdzie jest zguba?


Ludwika wzruszyła ramionami. Nie miała pojęcia, dokąd została zabrana haftowana serweta. Pomyślała, że bardzo niewiele wie o pracy służby. Powinna dowiedzieć się czegoś na ten temat, tym bardziej, że wkrótce sama będzie prowadziła dom. Spojrzała pytająco na Różę, która wyjaśniła jej dokładnie, w jaki sposób sprzątane są pałacowe pokoje.

- Poniedziałek jest dniem opierunku – mówiła służąca. – Jeśli naszyjnik został wyniesiony z gabinetu, trafił najpewniej do oficyny, gdzie brudna bielizna czeka na starą Łośkę.

Ludwika nie potrafiła ukryć zdumienia.
- Służba ma dużo roboty w pałacu, panienko – wyjaśniła Róża. – Dlatego pewne prace wykonują najmici. Stara Łośka to praczka, przychodzi co tydzień, ma tu pewny zarobek.
Dziewczęta nabrały nadziei i chęci na dalsze poszukiwania, jednak Róża przypomniała, że panienki nie mogą tak po prostu wchodzić do pomieszczeń gospodarczych i odrywać wszystkich od pracy. Obiecała, że rozejrzy się tam sama.
Po południu, gdy Anna ćwiczyła grę na fortepianie, Ludwika zajęła się pisaniem listu do narzeczonego. Chciała opowiedzieć mu o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Został zaproszony jutro na kolację, ale nie była pewna, czy uda jej się porozmawiać z nim bez obecności rodziny. Gdy skończyła, zamyślona zaczęła przechadzać się po pokoju. Anna grała doskonale, dużo lepiej niż kuzynka. Piękne, czyste tony instrumentu wypełniały ciszę pokoju. Ludwika nie chciała czekać. Nie była cierpliwa. Wyszła do ogrodu tylnym wyjściem i skierowała się do południowej oficyny. Miała nadzieję, że spotka Różę. Czasem zazdrościła jej śmiałości i swobody, wiedziała jednak, że przyjaciółka musi zarabiać na życie, by utrzymać siebie i chorą matkę. W świecie Ludwiki wszyscy byli uprzejmi, pięknie ubrani, zajmowali się wizytami i plotkami. Ona sama nie musiała pracować ani martwić się o nic. Wkrótce wyjdzie dobrze za mąż i wszystko pozostanie bez zmian.
Jej rozmyślania przerwały odgłosy dochodzące z niewielkiego pomieszczenia. Podeszła cicho do drzwi i uchyliła je.

- Ło, com ja sie narobiła, no mówie Róży, żem nic nie widziała. – huczała niewysoka, szczupła postać, którą Ludwika widziała pierwszy raz w życiu.
- Ło, com ja sie naszukała tych guzków, tych wstążek, tych pańskich feremelów – ciągnęła kobieta, nie dając Róży dojść do słowa.
Ludwika zdecydowała się zainterweniować.
- Moja Łośko – zaczęła, naśladując ton, jaki w podobnych sytuacjach przybierali rodzice.
- Jaka ja ta twoja – kobieta odwróciła się do Ludwiki i spojrzała na nią krytycznie. – Zofia Gąsiorka jestem – przedstawiła się z godnością. Nie czekając na to, co zrobi Ludwika, sięgnęła do wnętrza starej szafy i wyjęła z niej niewielkie, drewniane pudełko. Otwarła je i podała Róży.
W środku znajdował się guzik od wojskowego munduru któregoś z gości, różowa wstążka do kapelusza, którą Ludwika zostawiła w ogrodzie i mały nożyk do owoców. Rzeczy, które trafiły tutaj przez przypadek razem z brudną bielizną.
Róża podziękowała kobiecie i patrzyła na przyjaciółkę wymownie. Wyszły przed budynek.
- Twojego naszyjnika z całą pewnością tutaj nie było – stwierdziła służąca. – Znalezienie go byłoby niemałym wydarzeniem, o którym długo by mówiono.
- Musi gdzieś tutaj być – upierała się Ludwika. – Opowiedz mi, jak się robi pranie.
Róża westchnęła. Pokazała Ludwice balie, w których namaczano odzież, naczynia do grzania wody, tary, wanienki i ogromne kotły.
- Co się robi z brudną wodą? – dociekała Ludwika.
- Jest wylewana na tamto podwórze – wyjaśniła Róża.
Ludwika pobiegła we wskazanym kierunku, mijając po drodze trójkę brudnych dzieci, które pierzchły na jej widok. Róża podążyła za towarzyszką.
- Naszyjnik trafił do balii razem z serwetą – wyjaśniła Ludwika. – I jeśli nie został znaleziony, to znaczy, że opadł na dno i wylano go gdzieś tutaj. Ta twoja Łośka nie grzeszy ani nadmierną bystrością umysłu, ani też sokolim wzrokiem.
- Jest pracowita i dokładna – zauważyła służąca. Nie lubiła, gdy przyjaciółka oceniała innych po pozorach i pochopnie.
- Szukajmy więc! – zawołała pełna nadziei Ludwika. Wbiła wzrok w rozmokłą ziemię i zaczęła przemierzać pokryty błotem placyk. Róża pośpieszyła jej z pomocą.
Jednak nigdzie nie było ani śladu naszyjnika.
W chłodnym, wiosennym powietrzu z dala niósł się głos dzwonu. W pół do piątej. Ludwika nagle poczuła, że jest jej zimno. W dodatku przypomniała sobie, że zostawiła Annę samą. Powinna wrócić do domu i dotrzymać jej towarzystwa.
Postanowiła wracać. Pożegnała swoją przyjaciółkę i ruszyła w kierunku pałacu. Czuła się zirytowana i oszukana. Była pewna, że rozumuje właściwie i jest na dobrej drodze do rozwiązania zagadki. Jednak pewna nieuchwycona w porę myśl, pewne nikłe wrażenie nie dawało jej spokoju. Zapomniała o czymś niezwykle istotnym. Jakaś mała rzecz umknęła jej uwagi. To męczące uczucie towarzyszyło jej do chwili, gdy znalazła się w ciepłej, jasno oświetlonej pałacowej sieni. Poczuła przypływ szczęścia i wdzięczności, że to właśnie jest jej dom. Przestronny, elegancki i wygodny. Wystarczyło zadzwonić, by dostać czyste ubranie lub ciasto jabłkowe i filiżankę herbaty.

 

Zagadka nr 3.
Czym dawniej posługiwano się, aby napisać list?
Jaki fakt umknął uwadze Ludwiki?
Odpowiedzi prosimy zamieszczać na facebooku lub wysyłać na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Rozwiązanie zagadki nr 2 – przedstawione na zdjęciu lustro z konsolą wykonane jest w stylu barokowym.
Srebrna spinka, która zaczepiła się o tkaninę przymierzanej przez Ludwikę sukni naprowadziła dziewczynę na myśl, że podobnie stało się z pośpiesznie ukrytym naszyjnikiem – jego zapinanie zahaczyło o haftowaną serwetę i razem z nią naszyjnik został wyniesiony z gabinetu gospodarza podczas porządków.

 

Design Joanna Kobryń © Muzeum Zagłębia w Będzinie

MAPA STRONY